Chcę zostać taternikiem! Część 2.

Wbrew pozorom taternictwo to nie kapliczka straceńców. Fot. Krzysiek Reszelewski

– Co to jest: wisi na ścianie i płacze?
– D… a nie taternik!

Kontynuujemy nasz cykl od zera do taternika. 

Ostatnim razem próbowaliśmy Was przekonać, że droga na skróty może być ryzykowna.  Tym razem spróbujemy trochę bliżej opisać proces zostawania taternikiem z krwi i kości a nie tylko bohaterem pięknych zdjęć z Instagrama i jednocześnie częstym klientem TOPR. I znowu – będzie trochę tekstu, którego wcale nie musicie czytać. Im mniej wspinaczy w Tatrach, tym więcej miejsca dla nas!

Czym jest taternictwo?

Czyli kwestia podstawowa. Pojęcie taternictwa jest dość szerokie i mieszczą się w nim zarówno zaawansowani turyści wysokogórscy, którzy pokonują trudne granie poza szlakami, jak i sami wspinacze, którzy mierzą się ze stromymi tatrzańskimi ścianami. My skupimy się na tej drugiej grupie (wspinaczy), przy czym poniższe rozważania w dużej mierze tyczą się też tej pierwszej grupy. 

Zakładamy, że chodzicie aktywnie po górach – Beskidach jak i Tatrach. Macie praktycznie schodzone wszystkie szlaki i wciąż czujecie niedosyt? Uczucie to jest szczególnie intensywne kiedy spoglądacie tęsknym wzrokiem na zespoły wspinające się na Zamarłej Turni, Mnichu czy też zachodniej ścianie Kościelca?

Rozsądna droga na tatrzańskie granie nie jest prosta. Fot. Iwona Stankiewicz

Od czego zacząć?

Zatem do roboty – chęci już macie, teraz trzeba wkroczyć na taternicką ścieżkę. Pozwoli Wam ona znaleźć się po drugiej stronie lustra i spoglądać z lekką satysfakcją z granitowych ścian na tłumy turystów przemierzających tatrzańskie szlaki. 

Podstawowa kwestia – musicie się zacząć wspinać. Trzeba zapisać się na jakąś ściankę wspinaczkową i spędzić na niej aktywnie (2 razy w tygodniu) sezon zimowy.  Do tego warto dołożyć zestaw ćwiczeń ogólnorozwojowych (znów – 2x w tygodniu). Dominujący w obecnych czasach siedzący tryb życia sprawia, że aby zacząć trenować, trzeba niestety wcześniej pomyśleć o wzmocnieniu osłabionych partii mięśniowych aby zapobiec kontuzjom.

Wspinanie to jedno, ale aby robić to sprawnie trzeba mieć też kondycję – w tym pomogą nam regularne, długie spacery po górach oraz bieganie (tak tak, min. 2 razy w tygodniu).

Po tak spędzonej zimie, zapiszcie się na kurs skałkowy, najlepiej taki rozłożony na etapy (jak np. nasz kurs klubowy), a nie robiony ciągiem przez 6 dni.

W skały!

Po takim kursie warto znaleźć kogoś, z kim będziecie się regularnie wspinać w skałkach (partner z kursu, wspinający się kolega czy też wśród członków lokalnego klubu wysokogórskiego). Wtedy też można zastępować treningi na ściance wspinaczkowej przyjemną wspinaczką w naturalnej skale. Ambitni mogą pomyśleć o kontynuowaniu treningów na panelu jako uzupełnienia – ważne jednak, aby nie przesadzić. Kontuzja lub przetrenowanie są groźniejsze niż zbyt mała objętość treningu. Po rozwspinaniu na sportowych drogach trzeba koniecznie udać się do mekki wspinania tradowego, czyli Sokolików i tam zaliczyć kursowe klasyki na własnej asekuracji. 

Na takim regularnym treningu mija Wam czas i przychodzi kolejna zima, a z nią kolejne treningi na ściance i sukcesywne podnoszenie swojego poziomu wspinaczkowego.  Już teraz możecie zacząć planować swój udział w letnim kursie taternickim: znaleźć dobrą szkołę i sprawdzonego instruktora (najlepiej z licencją PZA).

Stopniowe zdobywanie umiejętności daje nam komfort bezpiecznego poruszania się po górach. Fot. Aleksandra Tyrna

Przed kursem taternickim

Na wiosnę znów uderzacie w skałki i dobrze by było przypomnieć sobie zakres kursu skałkowego, tak aby być dobrze przygotowanym technicznie na kurs taternicki. 

W międzyczasie warto sobie powtórzyć podstawy topografii Tatr (o ile macie z tym problemy), a szczególnie tej części gdzie leżą popularne ściany wspinaczkowe (Hala Gąsienicowa, Dolina Pięciu Stawów, okolice Morskiego Oka). 

I hyc – jesteście gotowi do kursu taternickiego letniego. Teraz tylko pozostało trzymać kciuki za pogodę 🙂

Podsumowując: aby zostać taternikiem trzeba się wspinać, trenować, szkolić, dbać o kondycję i wiedzę z topografii. 

Jeśli któregoś z tych elementów zabraknie to w najlepszym wypadku skończy się kontuzją, a w najgorszym – spotkaniem w zaświatach takich legend jak Stanisławski, Paryski czy Orłowski.

Jak widzicie – droga wcale nie jest krótka i łatwa, niemniej jeżeli traktujecie ten temat poważnie, to tak się za niego zabierzcie. A do tego trzeba cierpliwości i odrobinę (byle nie za dużo) pokory. Co począć gdy brak czasu i chęci na tą wymagająca drogę, a szukacie trudnej wycieczki górskiej bądź wejścia na jakiś wybitny szczyt? Tu z pomocą przychodzą przewodnicy tatrzańscy albo wysokogórscy IVBV.  To niestety nie jest już nasz zakres aktywności – naszym klubowym celem jest szkolenie samodzielnych wspinaczy. 

Bartłomiej Klimas